|
GOTHIC WEB SITE Forum o grach z serii Gothic
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kael
Wojownik
Dołączył: 20 Lut 2007
Posty: 1131
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Fearun Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 15:55, 24 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Za krótkie ,ale jak wspomniałeś to tylko PROLOG ,więc nie zwrócę na to uwagi. Przyznam ciekawie zrobione wejście
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Diego
Wojownik
Dołączył: 09 Lut 2007
Posty: 901
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 3/5
|
Wysłany: Nie 16:04, 24 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Nie da się ocenić opowiadania po samym prologu ale fajnie się zaczyna.Pisz dalej Sapcio
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sapcio
Paladyn
Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 2035
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Doliny Słowa Złego, Nieznanego Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 21:40, 24 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
CD
Szara rzeczywistość
Przez kraty zajrzało słońce, rozpoczął się nowy dzień. Niebo było bezchmurne, słońce powoli zaczęło wyglądać z za horyzontu. Był to dzień przesilenia wiosennego.
Mężczyzn obudziły odgłosy budzącego się miasta. Przez zardzewiałe kraty można było ujrzeć katedrę otoczoną niewielkimi drzewkami, trawa była przycięta i zadbana. Ku głównemu wejściu prowadziła kamienna ścieżka która łączyła się z masywnymi schodami.
Chines wstał i z zaciekawieniem rozejrzał się dookoła. Po chwili zorientował się, że to nie jest wnętrze żadnej ze znanych mu oberż, a znał ich naprawdę wiele.
- Ale wytrzasnąłeś lokal.
- Twój lokal kosztował życie człowieka!
- O co ci chodzi?
- A co? Nic nie pamiętasz?
- Nie. – odparł Chines a następnie pogrążył się w rozmyślaniach – A co się stało podczas mojej intelektualnej nieobecności?
- Zabiłeś człowieka – Munio dał mu chwilę na zdanie sobie sprawy co się stało – a naddatek był to kapitan straży.
Zmartwiony Chines usiadł na pryczy. Był on drobnym łotrem, ale nigdy nie zabił człowieka. Przez umysł Chinesa przetoczyło się wiele myśli. „Cholera jak to się mogło stać, nigdy nie dopuściłem się do takiej zbrodni. Wiele razy strzelałem w owoce na straganach, do zwierzyny, wozów kupieckich ale nigdy do człowieka, nawet w samoobronie”.
- Opowiedz jak to się stało. – spytał skruszonym głosem.
- Gdy byłeś już porządnie nawalony wyprowadziłem cię z oberży „Pod kwiczącą świnią”. Zostawiłem cię na placu aby przynieść ci wody abyś ochłonął. Gdy wracałem z wodą usłyszałem krzyk ludzi oraz wołanie straży „Stój, zatrzymaj się!”. Natychmiast pobiegłem w twoją stronę. Zauważyłem ciebie gdy już byłeś w rękach straży. Reszty możesz się domyśleć.
- A w takim razie co ty tutaj robisz?
Nagle wpadł strażnik i przerwał rozmowe krzycząc
- Wstawać bandyckie ścierwa! Zaraz dostaniecie swój przysmak, stary chleb z wodą.
Więźniowie szybko zerwali się na nogi słysząc o jedzeniu. Nie przejmowali się docinkami strażnika choć co do pieczywa miał racje gdyż nie było zbyt świeże.
Strażnik pospiesznie rozdał jedzenie więźniom. Można było zauważyć iż kulał na prawą nogę, gdy się uśmiechał widać było braki i bród w uzębieniu. Nosił on u pasa niewielki miecz wyglądający na robotę dobrego kowala.
Chines doskoczył do wody i wypił ją jednym haustem, ponieważ męczył go kac. Niepełna miska wody nie wystarczyła do ugaszenia jego pragnienia. Skosztował trochę „skamieniałego” wypieku. Gruby w całości połknął kawał chleba poczym przepił go wodą. Posiłek nie smakował żadnemu z nich chociaż Munio chętnie zjadłby następną porcję, Chines odrywał niewielkie kawałki chleba i żuł je w spokoju obawiając się, że to może być pierwszy i ostatni posiłek tego dnia.
Słońce było już wysoko na niebie, a od strony krat było słychać doniosły gwar miasta. Handlarze donośnie wymieniali swoje uwagi co do cen i jakości swych towarów typu: „ U mnie znajdziecie towar najwyższej jakości spójrzcie na ten krój i szew. Czy to nie jest jakość jakiej nie powstydził by się żaden władca?” Z innego kramu dochodziły głosy „najświeższe owoce i warzywa w przystępnych cenach znajdziecie tylko u mnie!”
Chines stanął przed oknem i chwycił kraty. Z zatęsknieniem przyglądał się tętniącemu życiem miastu. Bardzo zaciekawiła go katedra, znajdował się w tym mieście od paru dni ale nie zwracał na nią zbytniej uwagi. Napajał się jej widokiem przez pewien czas, najbardziej zaimponowała mu jej wielkość, rozmaitość i przepych dekoracji. Katedra była największym budynkiem w mieście, a dla Chinesa w całym życiu. Wielokrotnie miał okazje widzieć duże budowle jednak tej katedrze nie dorównywała żadna budowla którą widział.
Chines wykorzystując moment ciszy zapytał :
- Powiesz mi wreszcie co tutaj robisz?
Nie tutaj. – Munio odczekał chwilę poczym dodał – W tym miejscu nawet ściany mają uszy.
CDN
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Argemen
Czeladnik
Dołączył: 25 Sie 2007
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 21:45, 30 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
Ja też napisałem opowiadanie. Nie o Gothicu. Napiście czy mam kontunyować, cz odpuścić.
Samhar
Krwawe elfy żyły w pokoju z innymi elfami, krasnoludami i ludźmi. Ale prowadziły długą wojnę z orkami. Po 50 latach wojny do krwawych elfów dałączyły się krasnoludy i nocne elfy. Natomiast do orków dołączyły się inne podziemne rasy takie jak jaszczuroczłeki czy gobliny. Ale teraz jest walka światłości z ciemnością.
Przed wojną było mnóstwo ras elfów, krasnoludów, goblinów i innych gatunków. Teraz te wszystkie rasy się połączyły i nie ma np. Krasnoludów długie brody. Oprócz elfów. Są elfy i krwawe elfy.
Rozdział 1.
Ucieczka
1. Upadek Królestwa
Ludzki Król, Forgadon zabrał ze sobą ostatnich zbrojnych i poszedł modlić się o to żeby jego królestwo przetrwało. Zabrał również królową Ellanę, swoją żonę. Kobieta prowadziła małego krwawego elfa, którego przygarnęła. W lesie, przy kapliczce kiedy Forgadon zaczął się modlić, Ellana zauważyła, że coś rusza się koło nich. Z początku myślała, że to zwierzęta. Potem dopiero zauważyła, że są o wiele większe niż sarny i jest ich za dużo.
-Orkowie atakują! Krzyknęła Ellana.
-Do broni!
Zbrojni wyjęli miecze i zaczęli się bronić. Kiedy zostało trzech zbrojnych orków zaczęły trafiać strzały. Kiedy orkowie padli, rycerze zaczęli się cieszyć z wygranej. Ale jeden ork wziął swój topór i zaatakował królową. Trafił ją w klatkę piersiową i padł martwy. Królowa padła na ziemię, a zaraz potem ujrzeli kto ich uratował. Były to jednostki krwawych elfów, które mieszkały w tym lesie.
-Leczcie królową! Już! Krzyknął jeden z nich. Kiedy on podszedł do królowej, ona złapała go za rękę i powiedziała:
-Zaopiekuj się tym małych elfem... . Po tych słowach zmarła
-Dobrze zaopiekuję się nim. Królu, nie masz już co się bronić. Weź resztę swoich ludzi i uciekaj. Po tym zdaniu elfowie cofnęli się w las.
2. Droga do Avdenu
-Mówię ci Agdanie zostaw to dziecko tutaj. Rzekł jeden z żołnierzy.
-Nigdy! Zaopiekuję się nim i wytrenuję go na najlepszego wojownika na całym świecie. Odparł mu Agdan.
-Ambitne marzenia. Wtrącił się do rozmowy inne krwawy elf.
-Dajcie mi wreszcie spokój! Po tych słowach Agdan poszedł szybszym krokiem. Po kilku godzinach wędrówki dotarli do małej osady nad oceanem. Z osady wybiegła jakaś kobieta i krzyknęła:
-Nareszcie jesteście. Wszyscy już jesteśmy gotowi odpłynąć z tego kontynentu!
-Dobrze kochanie.-odpowiedział Agdan- Mam dla ciebie niespodziankę.
-Jaką?
-W końcu mamy dziecko! Przygarnąłem tego małego elfa.
-To cudownie! Jak ma na imię?
-Nie wiem. Spytam się go. Jak masz na imię?
-Gohat. Odpowiedziało dziecko.
-Bardzo ładne imię.
Kiedy wojownicy wrócili i spakowali swoje rzeczy, odpłynęli.
-Żegnaj Umbadio! Krzyknęli wszyscy razem.
*
Podczas podróży Agdan trenował w walce Gohata. Malec bardzo szybko się uczył. Agdan nie tylko szkolił chłopca walczyć, ale również powstrzymywać emocje. Mówił mu, że nie może okazywać radości czy strachu.
-Wystarczy już na dzisiaj. Powiedział wojownik przyglądający się treningowi.
-Racja. Idź odpocznij mój synu.
Kiedy Gohat odszedł Agdan zapytał się kapitana:
-Daleko do Avdenu?
-Jak będzie wiatr to z 5 godzin, a jak go nie będzie to z dzień drogi.
-Czyli długa droga przed nami...
Nagle w oddali zobaczyli statek. Później okazało się, że to okręt orków.
-Wszyscy do dział! Krzyknął kapitan.
Większość zeszła pod pokład.
-Gohat ukryj się!
Wystrzeliły działa orków. Maszt i część podpokładu były w gruzach.
-Odpowiedzieć ogniem! Znów krzyknął kapitan.
Działa elfów wystrzeliły i trafiły okręt orków w podpokład.
-Wykończmy ich. Rzekł Agdan do jednego z elfów.
-Dobrze. Odpowiedział. Tylko spytajmy się o to kapitana. Kapitanie wykończyć ich?
-Tak. Odparł mu kapitan. -Ognia!
Te strzały zupełnie zniszczyły okręt orków i zaczął tonąć.
-Zwycięstwo! Zwycięstwo! Krzyknęli wojownicy.
Po bitwie Agdan podszedł do kapitana i zapytał się go:
-Jakie szkody?
-Złamany maszt i kawałek podpokładu w gruzach, ale na szczęście nie nabieramy wody.
-A jak popłyniemy, skoro nie mamy masztu?
-Mamy dużo wioseł i otwory po działach.
-Aha.
Dużo wiosłowania było przed nimi, ale w końcu po dwóch dniach wszyscy dotarli do Avdenu.
Rozdział II
Avden
1.Shalgendar
Kiedy Agdan i inni dotarli do miasta Shalgendar, odrazu przyjęto ich, jakby byli szlachcicami. Agdan i jego rodzina długo mieszkała w Shalgendarze, bo aż 3 lata. W tym czasie Gohat wyrusł i był giermkiem swojego ojca. Niestety Shalgendar po tych 3 latach było miasteczkiem bitew. Gohat był już dorosły i mógł walczyć razem z innymi. Aż pewnego dnia:
-Orkowie! Krzyknął jeden ze strażników.
-Kapitanie jest nas za mało, żebyśmy poradzili sobie z nimi. Rzekł Gohat do Kapitana.
-Wyślę twojego ojca do stolicy, żeby poprosił o posiłki. Ale teraz pod brame wojowniku. Odparł mu kapitan.
-Tak jest!
Kiedy wszyscy byli na swoich pozycjach, Gohat znalazł Swojego przyjaciela stojącego obok.
-Gotowy? Zapytał przyjaciela Gohat.
-Tak.
Nagle Kapitan krzyknął:
-Podpalić stosy siana!
-Tak jest!
I Zapalili stosy siana poustawiana przed miasteczkiem. Nagle Ogień się rozwiał i żołnierz powiedział:
-Mają maga!
I usłyszeli dwa rogi:
Pierwszy rycerzy ze stolicy, a drugi magów z Wyspy Lomdan.
W tym momencia brama została zniszczona. Strzały Krawych elfów, orków, kule magów wystraliły. Falą strzał dostał przyjaciel Gohata w serce i głowę. W tym momencie Wszyscy rzucili się w wir walki. Walka trwała długo. Gohat zaczzął walczyćz kapitanem orków. Orkowie walczyli zdradziecko, dltego czasem ork atakował z tyłu. Ork Kapitan rzucił się na Gohat'a, i trzy razy machnął toporem. Gohat zablokował. Ork podniósł cep i uderzył. Gohat wsadził miecz w łańcuch i dźgnął mieczem orka. Ork zaczął krwawić z biodra. Ork ostatecznie podniósł halabardę i miotał ją jak oszlały.Gohat wszytko zablokował. Aż nagle Ork zranił Gohata w nogi i Gohat padł na kolana, a Ork zamachnął się żeby uciąć Gohatowi głowę.
Ork Pada martwy. Gohata uratował jego ojciec.
-Dobrze, że żyjesz synu. Rzekł Agdan do syna.
-Bardzo nawet. Odparł.
-Musimy wyruszyć do stolicy .
-Dlaczego?
-Bo tak rozkazał król. To miasteczko długo nie wtrzyma.
-Dobrze wyruszmy.
I Wyruszyli. Zaraz Po dotarciu do stolicy, Gohat poprosił kapitan'a, żeby był w kawalerii.
-Słyszałem, od kapitana z Shalgendar'u, że byłeś bardzo dobrym wojownikiem. Dobrze zgadzam się.
-Bardzo panu dziękuję.
-Przygotuj się. Zaraz Bitwa.
Kiedy Gohat Ubrał się w zbroję usłyszał plan walki.
-Najpierw ustawimy tak katapulty, żeby nie zraniły kawalerii. Kawaleria będzie schowana w lesie. Kawalerio, kiedy usłyszycie róg ruszcie do boju.
Zrozumiano? Zapytał kapitan.
-Tak! Odpowiedzieli wojownicy.
-Na pozycję!
Po kilku minutach Gobliny i Orkowie zaatakowali. Kawaleria usłyszała róg.
-Do ataku! Krzyknął dowódca kawalerii.
I Kawaleria rzuciła się w wir walki. Gohat z włócznią zranił Kilka Goblinów i Orków w serce i głowę. Walka trwała bardzo długo. Po kilku Godzinach, Walka się skończyła.
-Dobrze się spisałeś Gohacie. Powiedział po walce Kapitan do Gohata/
-Dziękuję. Odparł mu.
2.Bitwa Nieprzeliczonych Ofiar
Po kilku dniach Miała nastapić następna bitwa. Nikt nie myślał ile ofiar pochłonie ta bitwa. Kiedy wszyscy byli naszykowani, ujrzeli odziały wroga.
-Kapitanie, jeśli elfowie i ludzie nie przypłyną przegramy! Powiedział Gohat do Kapitana.
-Wiem. Ale statki już płyną. Krasnoludowie też są.
1. Samhar- świat, nazwany przez elfów
2. Umbadia- kontynent ludzi
3.Avden- kontynent krwawych elfów
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Odys
Wojownik
Dołączył: 09 Cze 2007
Posty: 1093
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 15:57, 24 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
UWAGA!!! Powraca cykl opowiadań o Odysie.Chyba troche wyszedłem z rytmu ale trudno.
Rozdział VII
Odys i Siekacz przebywali w obozie sekty. Dziś miało się wszystko odmienić. A tym czasem Rączka podszedł do dwóch adeptów magii ognia. Zaczęli ze sobą rozmawiać.
R.: Witajcie, co u was?
O.: Wszystko dobrze.
R.: A jak się tu czujecie?
S.: Póki co dobrze.
R.: To znakomicie. Mam do was małą prośbę.
S.: Jaką?
R.: No bo widzicie za niedługo będzie rytuał.
O.: Co ci potrzeba?
R.: Może być z tym mały problem. Potrzeba mi kamień ogniskujący, ale mają go czarni magowie i nie dadzą go.
S.: Dobrze jakoś to załatwimy.
R.: Powodzenia.
Odys i Siekacz wyruszyli w długą podróż do obozu czarnych magów. Po drodze zebrali trochę czarnego ziela dla Kaela .
O.: Kael się ucieszy.
Nagle dotarli do dużego jeziora.
O.: Umiesz pływać?
S.: Tak.
Przepłynęli więc oni jezioro wpław. Obok Odysa przeleciała strzała. Na niej była wiadomość od Kaela. „Gdzie jesteście? Przyjdźcie szybko! „. Odys odpisał i odesłał ją. Nagle przy plaży pojawili się czarni magowie i ich związali. Później użyli jakiegoś zaklęcia i po jego użyciu straciłem przytomność. Obudziłem się obok Siekacza który dalej był nieprzytomny.
O.: (do siebie)No cóż przynajmniej mam sztylet w bucie.
Odys spróbował wziąć nożyk i się nim uwolnił. Później odciął Siekacza. Odys podał mu mocne zioła pod nos. Ku jego zdziwieniu zadziałały.
S.: (zdziwiony) Gdzie ja jestem?
O.: Sam nie wiem, a teraz chodź.
Młodzi magowie skradali się.
S.: Oo. To chyba ten kamień.
O.: Dobrze nie ma czasu na sprawdzenie czy to on. Jest jeszcze tutaj jakaś runa użyjemy jej do ucieczki.
Użyli oni tej runy. Znaleźli się obok wieży Kaela.
O.: Wejdźmy lepiej do niego.
Tymczasem u czarnych magów:
Ganh: Panie mamy nowych więźniów.
Fell: Dobrze zaprowadź mnie do nich!
Czarni magowie poszli tam gdzie byli adepci Innosa.
G.: A to co te małe żmije uciekły.
F.: Ale to nie wszystko ukradły czarny kamień ogniskujący i tą runę.
G.: Panie, błagam tylko mnie nie zabij!
F.: A dlaczego nie teraz i tak nie jesteś mi potrzebny. A więc gińń
Fell zabił swojego sługę i zaprzysięgł że ich zabije.
U Kaela:
K.: Witajcie
S.: (zdenerwowany) Co ty masz wspólnego z czarnymi magami ?!
K.: Ja, nic.
O.: To dlaczego oni mieli teleport do ciebie?
K.: Wyczuwam że to ten który zgubiłeś.
O.: To masz szczęście jeżeli mówisz prawdę.
S.: Mamy dla ciebie dużo czarnych ziół.
K.: Naprawdę miałem was o to poprosić. To w takim razie przyjdźcie jutro. Będzie ostatnia lekcja przed testem.
O.: Dobrze a więc żegnaj.
Odys i Siekacz poszli do obozu na bagnach.
R.: No nareszcie. Już myślałem że was zabito.
S.: Prawie by tak było.
O.: Dobrze masz tu kamień, a ja idę spać.
Oceniajcie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
DavixO
Rycerz
Dołączył: 24 Sty 2007
Posty: 1493
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Nowego Obozu
|
Wysłany: Śro 21:03, 24 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Ogólnie spoko ale jak na mój gust to troche za dużo dialogów. 9/10
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Parodista
Rycerz
Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 1213
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: mam pół litra!?
|
Wysłany: Nie 15:27, 09 Gru 2007 Temat postu: Ostatni człowiek na Khorinis... |
|
|
... czyli alternatywne zakończenie gry Gothic 2.
PROLOG: Życzenie Bezimiennego.
Wojna ze Smokami w Khorinis zakończyła się wielką klęską ludzi. Nie był to jednak bezsensowny mord. Prastare istoty po przejęciu wyspy kazały ludziom ją opuścić na statkach. Został tylko jeden. Człowiek bez imienia, za to z bródką "blond, krótki Chuck Norris" i kucykiem. Nie zdążył opuścić Khorinis ostatnim statkiem. Smoki zamiast jednak go zabić postanowiły że może zostać, pod warunkiem że pomoże im się urządzić. Pomógł im zbudować swoje wielkie kwatery w Górnym Mieście, a one zostawiły dla niego mniejszy domek. Potężne istoty dogadały się z Rhobarem że nie zawładną resztą Myrtany pod warunkiem że raz na rok będzie zawijać na wybrzeża Khorinis armada z zaopatrzeniem dla nich. Głównie z żywnością. Jeżeli zaś chodzi o Bezimiennego to on nie chciał opuścić wyspy żył całkiem dobrze nie tęsknił aż do dzisiaj...
Bezi chciał się spotkać z przyjaciółmi: Diegiem, Miltenem, Lesterem, Lee, Laresem, Xardasem i Gornem. Postanowił więc udać się do domu Pandradora który pisał "list życzeń" do Rhobara. Pandrador mieszkał po drugiej stronie Górnego Miasta w dawny sklepie Salandrina który rozbudował i o dziwo stworzył w nim bagno. Wystrój miał czysto psychodeliczno-błotny.
- Kto tam?- spytał Pandrador.
- To ja Bezimienny.
- O co chodzi?
- Piszesz list?
- A nawet jeśli to co...- zainteresował się Smok.
- Chciałbym żebyś coś dla mnie zrobił, chodzi mi o moich dawnych przyjaciół. Dziesięć lat ich nie widziałem miło by mi było znowu ich spotkać. Ja osobiście nie mogę odwiedzić Kontynentu. Co by ludzie na nim powiedzieli gdyby mnie tam zobaczyli?- wyjaśnił Bezi.
- Tak, to prawda ale to nie takie łatwe, nie mogę ich dopisać do listy tak jak owce czy wino. To ich wola czy kiedykolwiek przyjadą.
- Ach rozumiem- zmartwił się Bezimienny.
Po jego wyjściu Pandrador odstawił list i nalał sobię piwa. Pił je powoli ( była to tylko mała beczka ). Pomyślał sobię: "Co nam Smokom szkodzą te pare dodatkowych ludzi na wyspie?". "Nie, Bezi to jednak po tylu latach przyjaciel nie mogę mu odmówić!"
Następnego dnia rano Bezimiennego zbudziło łomotanie do drzwi jego domu. Otworzył je, stał za nimi Pandrador.
- Czemu budzisz mnie tak wcześnie?- nasz bohater przetarł zaspane oczy.
- Przymyślałem sobię to wszystko jeszcze raz i przez noc napisałem list zapraszający. Chcesz przeczytać?
- Nie trzeba!- rozradował się Bezi.- Biegne zaraz po gołębia pocztowego.
C.D.N
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Parodista dnia Nie 16:45, 09 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
DavixO
Rycerz
Dołączył: 24 Sty 2007
Posty: 1493
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Nowego Obozu
|
Wysłany: Nie 16:01, 09 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
No nawet fajne. Napisz kolejną część
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Parodista
Rycerz
Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 1213
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: mam pół litra!?
|
Wysłany: Pon 18:24, 10 Gru 2007 Temat postu: Ostatni człowiek na Khorinis... |
|
|
... czyli alternatywne zakończenie gry Gothic 2.
ROZDZIAŁ I: Poranek Beziego.
Poranek był słoneczny, pogoda piękna, wiał lekki wietrzyk. Khorinis nigdy nie była wyspą burz. Bezimienny nie zwracał na to jednak uwagi. Postanowił! Tak jak stał pobiec po magicznego gołębia pocztowego.
Należy jednak nadmienić że nie miał na sobie nic oprócz piżamy z napisem: "KLUB SMAŻONY ŚCIERWOJAD ZAPRASZA" i zdjęciem ścierwojada. Wziął tylko miecz Uriziel. Przed ośmioma laty podjął wyprawe do zawalonej Świątyni Śniącego po ową broń. Poszło łatwej niż myślał. Kompleks zawalił się tylko częściowo.
Wybiegł z miasta (oprócz piżamymiał jeszcze klapki). Magiczne gołębie pocztowe mieszkały w małej kotlinie niedaleko starej wieży Xardasa. Dotarł tylko do farmy Lobarta a raczej tego co z niej zostało.
- Ej, dokąd tak pędzisz?- zawołał Feomathar z ruin zabudowań gospodarczych.
Ognisty Smok wyczytał gdzieś że do zdrowia potrzebny jest ruch. Nie chcąc wyglądać tak jak Gomez (czytaj: nie mieć piwnego brzuchala ) biegał więc po lasach i gimnastykował się. Właśnie postanowił podnieść głaz który leżał koło farmy kiedy zobaczył Beziego.
- Co tu robisz tak wcześnie?- spytał się Feomathar.
- Próbuje złapać gołębia.- zasapał Bezimienny.
Smok w pierwszej chwili nie zrozumiał dopiero potem przypomniało mu się o co chodzi?
- W tym stroju? Poza tym gołębie jeszcze śpią!- zażartował Smok Ognia.- Wróć lepiej do miasta, wykąp się i zjedz śniadanie!- pouczył Feomathar (zupełnie jak na akcjii promującej zdrowy styl życia ).
- Dobrze, dobrze!- zasapał Bezi.- Traktujesz mnie jak moja matka!
- Przecież ty nie miałeś matki.
- No i co z tego, jak bym miał to by mnie tak traktowała!- wykrzyknął nasz bohater.
- Nie bulwersuj się!
Bezimienny postanowił wrócić do swojego domu w Górnej Części Miasta. Zdecydował wziąć prysznic. Rozebrał się i włączył piosenkę "Kanikuły" na swoim odtwarzaczu CD. Kąpał się długo, zużywając dużą ilość cennej słodkiej wody.
Po kąpieli ubrał się w pancerz ze skóry pełzacza i otworzył lodówkę. Znalazł w niej mięso, dżem i piwo . Do tego jeszcze w kredensie miał chleb. Postanowi do jedzenia włączyć jescze jakąś muzykę. Pokręcił trochę w małym radiu które stało na stole, ale złapał tylko:
- ZAPRAWDE POWIADAM WAM: ŻYDZI I MASONI SĄ WSZĘDZIE A TVN SIĘGA JESZCZE DALEJ.- zagrzmiał Ojciec Dyrektor.
Bezi pomyślał z niesmakiem: "TVN u nas nie odbiera a Radio Maryja to aż za dobrze, jak przyjedzie Xardas to poprosze go o zdjęcie tej klątwy którą rzucono na tę wyspę wiele lat temu.
Nasz Bohater postanowił się dłużej nie ociągać tylko wyszedł przed dom na plac.
C.D.N
Następny rozdział zatytułowany: Polowanie na gołebię wyjdzie jutro wieczorem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hidden
Wojownik
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 952
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 1/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 21:09, 10 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
GOTHIC: Prawdziwa Historia
ODCINEK 1: Mohery vs Kaczyński
IV RP Jarosława Kaczyńskiego, a może to był Lech ? Mniejsza oto. Kaczyński tak rządził Polską, że cofnęliśmy się do czasów średniowiecza. Jednak Kaczyński pokonał wszystkich wrogów Polski, poza moherami. Wojna wiele kosztowała, a robotnicy w fabryce chipsów nie wyrabiali. Kaczyński wezwał swoich najlepszych magów, aby utworzyli magiczną kopułę, jednak Harry Potter coś zawalił i zostali uwięzieni pod kopułą. Niektórzy robotnicy fabryki chipsów wykorzystali moment konsternacji i wybili prawie cały zamek. Kaczyński nie miał wyboru, musiał negocjować z więźniami, dlatego że bez pokemonów w chipsach, PiS tracił swoją siłę. W końcu wszyscy się dogadali i był git.
Teraz przez kopułę ma przejść następny więzień, a to on miał wszystko rozp... ee... rozwalić.
-Skazuje cię Bury Zenosławie przez kradzież 3 ogórków, 2 pomidorów i TV z 1650r. na...
-Stać. Burakiewiczu, mam dla ciebie propozycję. Ten świąteczny numer Pani Domu musi trafić do arcymistrza magów ognia. Jeżeli się zgodzisz to będziesz mógł zatrzymać płytę Krzysztofa Krawczyka dołączoną w prezencie. Pasi.
-Dobra, ale daj mi jeszcze kapelusz tamtego głupka.
-Jak śmiesz.
-Milczeć! Zrzucać go!
-Ja chce ten głupi kapelusik.
-O kurde. Prawie się utopiłem.
-Witam jestem Diego Gonzales...
-Ja jestem...
-Jak dla mnie to ty jesteś Bury Zenek i tak będę cię nazywać.
CDN
Fajnie, to wszystko wziąłeś z przeróbki Gothic Der Film Quariora ale mniejsza
nie wiedziałem że oglądałeś . Hmm... to może zrobię 2 serię od razu. Albo nie, zapoznam niewtajemniczonych .
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Hidden dnia Wto 16:49, 11 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hidden
Wojownik
Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 952
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 1/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 17:07, 11 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
GOTHIC: Prawdziwa Historia
ODCINEK 2: Droga do kiboli
-Dobra, co powinienem wiedzieć o tym worku.
-To nie worek tylko kopuła. Jednak nie próbuj przez nią przechodzić bo cię owce zjedzą.
-O w mordę.
-Tak. Ta kopuła zrobiona jest ze skór owiec, no ale dobra. W tym kompleksie są 3 obozy. Ja należę do kiboli. Jest jeszcze obóz łysoli, który jadą na narkotykach i Panków, którzy bawią się, napadając na kiboli.
-Dobra, ale jest jakiś sposób, aby stąd nawiać.
-No... jest jeden, ale ...
-Ale co.
-A nieważne.
-Właśnie, że ważne.
-Wiem, chodź ze mną do kiboli. Jeżeli uda ci się spotkać z Gomezem z rodziny Adamsów, to ci o wszystkim powie.
-Dobra, to idę.
Nasz bohater uszedł jakieś 3 metry i spotkał ...
-Jest suchy chleb dla konia.
-Co?
-Jestem Pasikonik i zbieram chleb dla mojego konia.
-Czy ty jesteś zdrowy, bo twoja gęba jest taka trochu, dziwna.
-W dzieciństwie koń mi nosa zjadł, a co, że masz ładny ryj to tobie wszystko wolno?
-Hi. Jesteś pedałem, bo powiedziałeś, że mam ładny ryj.
Teraz leci jakaś muzyka , a nasi bohaterowie idą w kierunku zamku kiboli.
Doszli do bramy i zostali zaatakowani przez stado gołębi z kosmosu. Jednak na pomoc przybiegła straż i zabiła wszystkie gołębie.
CDN
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wilk
Rycerz
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 1763
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 57 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Farma Onara Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 19:10, 11 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Hehe dobre więcej, więcej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rączka
Rycerz
Dołączył: 08 Sty 2007
Posty: 1438
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 20:29, 11 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Taaaa... Tyle, że to słowo w słowo z filmu "Gothic-Prawdziwa Historia" Ale ja się nie czepiam, nawet fajne
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wilk
Rycerz
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 1763
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 57 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Farma Onara Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 13:50, 12 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
A nawet jeśli z G: TM to nie chce mi się tego ściągać (500 MB, spoko)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Parodista
Rycerz
Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 1213
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: mam pół litra!?
|
Wysłany: Śro 21:22, 12 Gru 2007 Temat postu: Ostatni człowiek na Khorinis... |
|
|
... czyli alternatywne zakończenie gry Gothic 2
Wbrem zapowiedziom że kolejna część się dzisiaj nie pojawi to jednak znalazłem na nią czas .
P.S Jako autor proszę o stałe, długie komentarze. Chce dobrze znać wasze opinie.
ROZDZIAŁ II: Polowanie na gołębie.
Na dworze Bezimienny spotkał Pedrakhana. Smok wygrzewał się w promieniach letniego słońca.
- Gdzie jest reszta?- spytał Bezi.
- Pandrador odsypia zarwaną noc. Feomathar pewnie jeszcze nie wrócił ze spaceru. Finkregh i Feodaron jedzą śniadanie a Smok Ożywieniec ogląda telewizję.- wyjaśnił Pedrakhan. - Czemu się pytasz?
- Wybieram się do "kotlinki" na gołębie.
- Weź w takim razie te zwoje.- Smok wręczył mu trochę zwojii leczących. - Tylko nie zużyj wszytkich.- pouczył.
- Dzięki, ja się będe zbierał.
- Tylko wróć na obiad!
Bezimienny przed drogą wypił sobię jeszcze napój enegetyczny "Bullit Energy Drink" którego producentem był ten sam Bullit z Kolini Karnej, który po jej opuszczeniu zajął się "uczciwą pracą" jaką była prudukcja owego specjału.
Bezi wyruszył z miasta bramą w kierunku Wieży Xardasa. "Kotlinka" była miejscem gdzie przez tydzień, kiedyś kiblował Lester. Nasz bohater idąc przez las zabił parę wilków z Uriziela.
Kiedy doszedł do załomu skalnego, oberwały gobliny . Doszedł wreszcie do opuszczonej wieży i zsszedł nad bajorko przedzierając się przez ukryte przejście (polne bestie).
Nasz bohater dotarł wreszcie do kotliny gdzie już latały pierwsze magiczne gołębie. Bezi nie lubił takich łowów, kiedy zwierzyna przed nim ucieka. Usiadł na skale. Po dwoch godzinach wreszcie...
- Au! Ku*wa mać!!!- krzyknął Bezimienny.
Coś uderzyło go bardzo mocno w głowę, z rozciętej rany kapała krew.
Okazało się że TO COŚ było MAGICZNYM GOŁĘBIEM. Wyglądał on jak zwykły biały gołąb, jedyne co go charakteryzowało to nieskazitelna biel.
Bezi go obejrzał. Nie był ranny, znajdował się jednak w głębokim szoku. "Czas już wracać do domu na obiad, właśnie OBIAD"- oblizał się Bezimienny. "Może będą naleśniki" (uwielbiał to danie).
Nie przejmując się niczym więcej, nasz bohater wpakował gołębia do torby i pomaszerował do Khorinis.
C.D.N.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|