Forum GOTHIC WEB SITE Strona Główna GOTHIC WEB SITE
Forum o grach z serii Gothic
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dalsze losy Bezimiennego - opowiadanie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GOTHIC WEB SITE Strona Główna -> Twórczość własna użytkowników
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
xxxl
Nowicjusz miecza


Dołączył: 23 Lip 2008
Posty: 509
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:54, 25 Cze 2010    Temat postu: Dalsze losy Bezimiennego - opowiadanie

Wstawiałem to opowiadanie tutaj już kiedyś, ale nikt nie ocenił, więc tamten post usunąłem. Ale teraz wstawiam znowu, może znajdzie się ktoś, kto to przeczyta i oceni xD

----------------------------------------------------------------------------------------------------

rozdział I - Znów na Khorinis
Po pokonaniu Smoka-Ożywieńca Bezimienny z załogą płynął do Khorinis by zobaczyć czy orkowie nie podbili go i by zabrać rudę na kontynent. Był ranek i Bezimienny właśnie wstał i szedł na śniadanie. Wyszedł na pokład,a na nim była już reszta załogi. Nagle pojawili się poszukiwacze.
-Co jest do cholery?! Przecież nie powinno ich już być! - wykrzyknął bezimienny
-Nieważne! Do broni! - Krzyknął Gorn
Wszyscy wyciągnęli bronie i rzucili się na poszukiwaczy. Bezimienny użył Szponu Beliara i jednym cięciem zabił dwóch poszukiwaczy. Trzeci przeżył cios, ale trafił go piorun i umarł. Gorn wyciągnął topór i zabił od razu trzech poszukiwaczy. W tym czasie kolejny poszukiwacz rzucił czarem "sopel lodu" w łowcę smoków i tylko hełm uchronił go przed śmiercią. Paladyn Girion zabił z kuszy już drugiego poszukiwacza, a w tym czasie kapitan Jack walczył ciągle z jednym. Lee i Angar zabili już razem czterech swymi mieczami, a Lester rozbił jednemu głowę. Jack zabił poszukiwacza, z którym walczył, ale został trafiony pociskiem ogłuszającym. Przed śmiercią uratował go Milten, który zdążył zabić już dwóch atakujących go poszukiwaczy. Vatras piorunami ubił już pięciu, a Bennet zabił z topora dwóch. Lares odciął łeb ostatniemu poszukiwaczowi na pokładzie. Wszyscy zgromadzili się wokół Jacka.
-Czy... czy on żyje - zapytał z trwogą w głosie Vatrasa Bezimienny.
-Tak, żyje, oberwał tylko ogłuszaczem - odpowiedział mag wody.
Po paru godzinach Jack się obudził i zaczął sterować statkiem. Wszyscy zajęli się rozmową. Bezimienny rozmawiał z Vatrasem.
-Jak sądzisz Vatrasie, czemu oni pojawili się na statku? - zapytał bohater
-Przypuszczam, że pokonując źródło zła nie pokonałeś go całego.
Dwa dni później...
-Ląd! Widzę ląd! To Khorinis! - Wykrzyknął Lares z bocianiego gniazda.
-Co? Już? - Zdziwił się Bezimienny
-Tak, niedługo będziemy z powrotem na wyspie. - Powiedział Jack.

----------------------------------------------------------------------------------------------------

rozdział II - Sytuacja na Khorinis
Nasi bohaterowie przybijali do przystani. Zauważyli to rycerze. Czekali na Bezimiennego. On zauważył to.
-Paladyni na nas czekają! Nie mają chyba dobrych zamiarów! Lepiej wyciągnijcie broń! - zakrzyknął Bezimienny.
Jak powiedział tak zrobił. W ślad za nim poszła reszta załogi. Nawet paladyn Girion wyciągnął kuszę. Gdy statek dobił do brzegu wszyscy zeszli z niego z bronią. Jeden z rycerzy zaczął mówić
-Lepiej się poddajcie! Was jest tylko jedenastu, a nas dwudziestu!
-Jesteście pewni, że wygracie? Wasze czary nie działają na ludzi, a my mamy dwóch magów. Wy nie macie kusz, a my mamy dwóch łuczników i kuszników. Poza tym mamy też lepszą broń do walki w zwarciu. - Powiedział kpiąco Bezimienny
-Aż tak bardzo chcecie umrzeć? - odrzekł paladyn
W tym momencie do dyskusji włączył się Girion.
-Nie, nie chcemy umrzeć. Poza tym to wy byście umarli. Powiedzcie czego od nas chcecie?
-Macie się wytłumaczyć przed Lordem Hagenem dlaczego uprowadziliście statek. - odpowiedział rycerz.
-Dobrze, pójdziemy. - powiedział Bezimienny - Ale sami i bez przymusu. - dodał po chwili -Schowajcie broń towarzysze.
-Dobrze, zgadzam się. - Powiedział rycerz.
Przyjaciele weszli do górnego miasta i do ratusza. Nikt nawet nie próbował ich zatrzymywać. Gdy Bezimienny stanął przed Lordem Hagenem, paladyn wstał rozjuszony i zaczął mówić.
-Więc weszliście tu nędzne psy! Czemu nie ma z wami rycerzy!? -Powiedział z wściekłością
-Przekonaliśmy ich żeby się odpieprzyli. - odburknął Bezimienny
-Uważaj co mówisz sukinsynu! Dobrze wiem,że to ty byłeś głównym sprawcą porwania "Esmeraldy"! Więc mówcie,dlaczego porwaliście okręt!? - Powiedział lord
Bezimienny chciał już mówić, jednak Hagen go uciszył.
-Niech Milten mówi. Magom ognia nie wolno kłamać. - Powiedział już trochę uspokojony Hagen
-Więc, Lordzie Hagenie. - zaczął Milten - Wzięliśmy statek dlatego, że musieliśmy dopłynąć czymś na wyspę, na której był Smok-Ożywieniec - dowódca wszystkich armii Beliara. Ten smok już nie żyje. Bezimienny go zabił. - Odparł mag.
-Hmm... - Zamyślił się Lord Hagen - Jeśli smok rzeczywiście nie żyje to jest to potężny cios zadany Beliarowi. Ale jeśli generał armii Beliara nie żyje to czemu poszukiwacze nie stracili mocy? - Spytał paladyn
-Zabijając generała nie niszczysz armii. - Powiedział Vatras
-Hmm, to prawda. Dobrze. Uniewinniam was wszystkich. - Powiedział lord.
-To miło. - powiedział bezimienny - Ale chcielibyśmy się dowiedzieć jaka jest sytuacja na Khorinis?
-Cóż, nie jest źle. Wszyscy myśliwi zgromadzili się w jednym obozie. Nikt nie przebywa w samotności, bo poszukiwacze atakują tylko samotnych. Ja zamierzam się wybrać na ratunek paladynom w Górniczej Dolinie. Chciałbym też cię o coś spytać. Czy pójdziesz ze mną? - powiedział Hagen.
-Pewnie, mogę iść z tobą i rycerzami. - odpowiedział bezimienny i zapytał - Kiedy wyruszamy?
-Jutro o świcie. - powiedział krótko paladyn
-Gdzie możemy przenocować? - zapytał Milten
-W domu Diega może przenocować Diego i jeden z was. Reszta będzie nocować w ratuszu i w gospodzie "Pod senną sakiewką". - Powiedział rycerz
Wszyscy rozeszli się nocować. Bezimienny spał u Diega. Wiedział,że jutro czeka go ciężki dzień.

----------------------------------------------------------------------------------------------------

rozdział III - Wyprawa
Wstał ranek. Rycerze byli już ustawieni i gotowi do wymarszu. Nie było tylko bezimiennego. Hagen wysłał jednego z paladynów po niego. Ten go obudził. Bezimienny zjadł i ubrał się w zbroję. Na plecy włożył miecz i kuszę. Poszedł do lorda.
-Wyruszamy? - zapytał bezimienny.
-Tak,tylko na ciebie czekaliśmy! - nawrzeszczał na niego lord
Na czas nieobecności lorda Hagena Ingmar przejął władzę w mieście. Rycerze wyruszyli. Po paru godzinach dotarli do bramy pilnowanej przez dwóch paladynów.
-Dołączcie do nas! Nie będziecie tu potrzebni przez jakiś czas! - powiedział Hagen.
Dwóch nowych ludzi przyłączyło się do oddziału ratunkowego. Po chwili ludzie napotkali orka.
-Zostańcie tu, zastrzelę go! - Krzyknął Bezimienny
Podkradł się bliżej stwora i wymierzył w niego z kuszy. Strzelił i trafił. Ork padł jak deska na ziemię. Inni orkowie zaczęli być niespokojni i wyciągnęli broń. Bezimienny wrócił do oddziału i powiedział:
-Orkowie są niespokojni. Lepiej chodźmy tam wszyscy.
-Dobrze! Słyszeliście? Za mną! - krzyknął Lord Hagen
Bezimienny i paladyni poszli dalej. Znaleźli orków.
-Przygotować czary! - rozkazał Hagen
Na dłoniach paladynów pojawiły się niebieskie kulki. Pierwsza salwa i... orkowie nie żyją! Paladyni poszli dalej. Przeszli przez prymitywny orkowy niby-mur. Weszli do górniczej doliny.
-Bezimienny! Idź na zwiad! - Rozkazał Hagen
-Dobra, dobra - odparł niechętnie Bezi
Bohater poszedł w dół ścieżką.
-Aaach! Poznaję to miejsce. Plac wymian! - mruknął bezimienny
Nagle wyskoczył ork. Heros wyjął miecz i zaszarżował na stwora. Ork podczas ataku odsłonił brzuch. Bezi wykorzystał to doskonale i zadał poziome cięcie. Ork był ranny w brzuch, ale jego cięcie też trafiło. Bohater poczuł ból w barku, ale nie puszczał miecza. Nie ciekła krew, gdyż chroniła go zbroja, ale czuł ból. Zadał kolejne uderzenie i trafił w naramiennik bestii, która upuściła topór pod wpływem ciosu. Ork we wściekłości zadał silny cios pięścią. Powaliło to bezimiennego, który jednak dalej nie puszczał miecza. Ork porwał topór i już miał wykończyć bohatera, gdy ten wbił swój "Szpon Beliara" w brzuch potwora. Bestia poczuła ból, zaraz potem mocne mrowienie i upadła. To piorun ze Szponu Beliara ugodził w przeciwnika Beziego. Bohater podniósł się i dobił orka. Poszedł dalej. Znalazł jeszcze dwóch i wykończył ich z kuszy. Zauważył człowieka walczącego z dwoma orkami. Wyciągnął zwój kuli ognia i cisnął nią w orków. Jeden legł martwy, drugi przegrał z człowiekiem.
-A ty kim jesteś?! Jednym z tych łowców smoków?! - zapytał groźnie nieznajomy
-Jestem łowcą smoków, ale cię właśnie uratowałem! Trochę szacunku! Poza tym współpracuję z paladynami. Jestem w oddziale ratunkowym i właśnie szedłem na zwiad. A ty wyglądasz na żołnierza królewskiego. - odpowiedział Bezimienny
-Tak, jestem żołnierzem w służbie króla. Nazywam się Aron. A ty?
-Nie mam imienia. Wszyscy mówią do mnie Bezimienny. A ty wyglądasz jakby ci był potrzebny eliksir leczniczy. Masz i wracamy do oddziału.
-Dobra! - odrzekł Aron
Wypił eliksir i ruszyli w stronę paladynów. Bezimiennego zagadnął lord Hagen.
-Co to za człowiek? - zapytał
-Nazywa się Aron i jest żołnierzem króla. Uratowałem go przed orkami. - odrzekł Bezi
-Dobrze, dodatkowi ludzie zawsze się przydadzą. A jak na zwiadzie?
-Zabiłem pięciu orków i znalazłem jego. Poza tym nic.
-Dobrze więc. Wyruszamy dalej!

----------------------------------------------------------------------------------------------------

rozdział IV - Paladyni uratowani
Oddział paladynów,wraz z bezimiennym i Aronem wypoczął. Wszyscy przygotowywali się do wyruszenia. Rycerze ustawili się w kolumnie i ruszyli. Doszli do bramy,przy której Bezi spotkał Arona. Wszyscy szli krokiem zdecydowanym i szybkim. Chcieli zemsty na orkach. Gdy doszli do mostu zauważyli dwóch orków wojowników i dwóch orków zwiadowców. Bestie także ich dojrzały. Potwory ruszyły na paladynów. Ludzie mieli przewagę. Wygrali szybko i bez strat. Zobaczyli niegdyś wspaniały,a teraz zrujnowany zamek.
-Dobrze, trzeba opracować taktykę. - zaczął lord Hagen
-Wiem! - powiedział Bezimienny - Orkowie zbijają się w małe grupki, musimy chodzić oddziałem i wybijać ich grupa po grupie!
-A ilu orków liczy zwykle taka grupka?
-Czterech wojowników i przywódca. Przywódca to najczęściej szaman lub elitarny żołnierz. Jeśli to szaman, może dodatkowo być elitarny w roli ochroniarza.
-Dobrze, ta taktyka będzie odpowiednia. Ruszamy! - rozkazał lord
Cały oddział ruszył wokół zamku. Likwidowali grupy orków sprawnie i szybko. Podczas walk Bezimienny, Aron i pięciu paladynów strzelało z kuszy, a reszta rzucała czary. Gdy orkowie zbliżyli się wszyscy siekali ich mieczami, tylko Aron strzelał cały czas z kuszy. W końcu, tuż przy samej bramie zamku znaleźli trzy grupki zbite w jedną.
-Cholera, nie poradzimy sobie. - powiedział Aron
-Spokojnie, mam tu gdzieś... aaa, jest. Zwój przyzwania demona! - odpowiedział Bezi
Bohater wykorzystał zwój i rozkazał demonowi ruszyć na bestie. Wszyscy znów strzelali do orków. Demon długo walczył, ale w końcu padł martwy. Wściekły ork wojownik miał ruszyć na oddział, ale trafił go bełt Arona.
-Hej, nie wiedziałem, że jesteś takim dobrym kusznikiem! - dziwił się Bezimienny
-Byłem mistrzem w zawodach kuszniczych na kontynencie! - odpowiedział Aron
-Dobra, dobra, skończcie te pogaduszki. - zdenerwował się trochę Hagen
Wszyscy znów ruszyli. Gdy stanęli pod orkowym taranem lord Hagen zawołał do Udara:
-Przybyliśmy was uratować! Otwórzcie bramę i powiadomcie Garonda!
Udar posłuchał polecenia. Po chwili brama była otwarta,a Kapitan Garond już czekał.
-Witaj, wielmożny lordzie Hagenie. W imieniu wszystkich dziękuję za ratunek.
-Witaj, kapitanie Garondzie. Uratowaliśmy was to prawda, ale to nie koniec naszej misji. Musimy jeszcze ocalić rudę!
-Dobrze by było, gdyby nasi ludzie wypoczęli. Możemy wyruszyć jutro?
-Tak, wyruszymy jutro.
Wszyscy najedli się, napili i poszli spać. Wiedzieli,ze jutro czeka ich ciężki dzień. Następnego dnia:
Bezimienny obudził się jako jeden z pierwszych i zjadł śniadanie. Po obudzeniu wszystkich reszta także zjadła. Bezi miał załatwić pomoc od skazańców z więzienia. Było ich czterech. Poszedł do nich i obiecał, że zwróci im wolność. Oni zgodzili się na pomoc. Heros przed wymarszem wyszedł po paladyna Marcosa, który ukrywał się niedaleko zamku. Wrócił z nim i dwoma paladynami. Lord Hagen nakazał mu przeliczenie ludzi.
-Mamy 12 żołnierzy, 2 starszych żołnierzy, 15 paladynów i 8 elitarnych paladynów. Skazańców mamy czterech.
-Hmm, nie za wiele, ale musi wystarczyć! - powiedział lord i nakazał wymarsz. Po drodze do kopalni było spokojnie, tylko paru orków zaatakowało. Obyło się bez strat. W kopalni było trzech rycerzy, jeden żołnierz, jeden paladyn i dwunastu skazańców. Po krótkiej rozmowie Hagena z zarządcą kopalni skazańcy zaczęli nieść rudę. Po drodze do Khorinis nie stało się nic specjalnego, a w mieście powitano grupkę paladynów jak bohaterów.

----------------------------------------------------------------------------------------------------

rozdział V - Złodzieje i zwiad
Paladyni i Bezimienny wrócili do ratusza. Lord Hagen powiedział do Ingmara:
-Dziękuję,że sprawowałeś władzę w Khorinis pod moją nieobecność. Czy zdarzyło się coś niepokojącego?
-Tak. Pojawia się coraz więcej poszukiwaczy i orków. - odpowiedział paladyn
-Tylko tyle? - dziwił się lord
-Nie. Wykryliśmy przywódców gildii złodziei. Siedzą w lochu. - powiedział wojownik
-Co?! Przyprowadź ich tu! - zakrzyknął Hagen
-Rozkaz!
Po chwili do ratusza weszli Cassia, Ramirez i Jesper w towarzystwie Ingmara i 4 strażników.
-Więc w końcu was złapali, nędzne psy! Gadać! Kto jeszcze jest w gildii! - krzyczał lord Hagen
-Zapomnij, rycerzyku! - odkrzyknęła Cassia
-Złodzieje nie zdradzają swoich! - dodał Ramirez
-Możesz robić co chcesz! I tak ci to nie pomoże! - skończył Jesper
-Bluźniercy! Mam ich zabić, lordzie Hagenie? - zapytał Ingmar
-Nie. Mam zadanie, do których mogą przydać się ich umiejętności.
-Zapomnij! - denerwował się Ramirez
-Cicho, Ramirezie! Ja tu dowodzę! Jakie to zadanie? - powiedziała przywódczyni gildii
-Macie iść na zwiad. Zobaczyć, co knują orkowie.
-We trzech? - pytała kruczowłosa
-Nie. Pójdziecie w towarzystwie Diega i Bartoka. Radzę dobrze się zastanowić. Za pomoc paladynom dostaniecie uniewinnienie.
-Dobrze, zgadzam się. - powiedziała Cassia
-Pani! Ależ to pewna śmierć! - mówił Jesper
-Wiem, ale czy mamy wybór?
-Nie... chyba nie.
-Więc pójdziemy. - zadecydowała Cassia
-To dobrze. - powiedział Lord Hagen - Ingmarze, możesz wracać do swoich zajęć. A wy - zwrócił się do żołnierzy - sprowadźcie Diega i Bartoka.
Żołnierze poszli by znaleźć te osoby. Dwóch udało się na targowisko, a dwóch szukało w górnym mieście. Gdy znaleźli Diega i Bartoka przyprowadzili ich do ratusza.
-Czemu chciałeś nas widzieć, panie? - spytał się Bartok
-Chodzi o to, że razem z tą trójką złodziei pójdziecie na zwiad.
-Gdzie?
-Do Górniczej Doliny!
-Co?! Dlaczego?! - krzyknęli razem Diego i Bartok
-Ty, Diego, dlatego, że skoro Bezimienny szedł to i ty musisz, a ty Bartok za bójkę na targowisku.
-Echhh, chyba musimy iść. - powiedział Diego
-Niestety.
-Idźcie się przygotować.
Dwójka nieszczęśników poszła do domów. Wygrzebali swoje zbroje. Cassia,Ramirez i Jesper też jakieś znaleźli. Rano wszyscy zjedli śniadanie i wyruszyli.

----------------------------------------------------------------------------------------------------

Rozdział VI - Zwiad i raport
Podczas drogi nie wydarzyło się nic specjalnego. W podróży złodziejom, Bartokowi i Diego przeszkadzali jedynie poszukiwacze. Grupa zwiadowców wybiła ich dość sporo. Gdy przekroczyli bramę Górniczej Doliny, Diego powiedział:
-Skaczmy do wody! Tam orkowie nie wejdą!
Grupa przeszła więc do miejsca, z którego możliwie bezpieczny był skok do wody i wskoczyła do niej. Przepłynęli kawał drogi, aż dotarli do palisady orków. A właściwie, do miejsca, w którym powinna ona stać. Zielone bestie obaliły palisadę i obozowały nieopodal. Grupka zaczęła rozmawiać.
-Hmm, powinniśmy chyba podsłuchać o czym oni mówią. -powiedziała Cassia
-Ale kto się tam podkradnie? -zapytał Diego
-Może ja. Z całej Gildii Złodziei ja się najlepiej skradam. -zaproponował Jesper
-Więc idź. -zgodził się Ramirez
-Powodzenia! -rzucił jeszcze Bartok
Jesper podkradł się pod orkowy obóz. Usłyszał słowa orkowego pułkownika.
-Tarremo aire alleio. Gorel selpew. Roare misuy aire sarret.
Po tych słowach orkowi wojownicy się rozeszli. Poszli do namiotów, a Jesper wrócił do kompanów. Bartok od razu spytał się go:
-I co słyszałeś?
-Jakiś ork wypowiadał dziwne słowa. Brzmiały: "Tarremo aire alleio. Gorel selpew. Roare misuy aire sarret."
-Wiem, co to znaczy! - zakrzyknął Diego
-Znasz orkowy język?! - zdziwiła się Cassia
-Kiedyś się nauczyłem, gdy byłem u orków w niewoli. A co do słów, to znaczą one: "Jutro jest atak. Idźcie spać. Wszyscy muszą być wypoczęci."
-To znaczy, że chcą zaatakować! -krzyknął Ramirez
-A ja mam pomysł, jak ich przez jakiś czas powstrzymać. - powiedział Diego - znam ich zwyczaje. Jeśli zabijemy ich najwyższego szamana, drugiego szamana, najwyższego przywódcę i drugiego przywódcę, będą musieli wybrać nowych! To ich spowolni.
-Świetny pomysł! - wyraziła aprobatę Cassia
-Jesper, widziałeś, które namioty są tych orków?
-Tak, zaprowadzę was.
Jesper zaprowadził grupę do najokazalszych namiotów w południowo-wschodniej części obozu. Tam został na czatach, a reszta poszła wybijać orków podczas snu. Bartok zabił jednego przebijając mu głowę strzałą. Diego odciął drugiemu łeb mieczem. Ramirez zabił kolejnego, podżynając mu gardło, a Cassia ostatniemu przebiła szyję mieczem. Kompania udała się do pobliskiej jaskini. Dużo ryzykowali, ale musieli odpocząć. Przez resztę nocy na zmianę pełnili warty. Rankiem wyruszyli dalej. Przy wyjściu z Górniczej Doliny natknęli się na małą przeszkodę-dwóch orków. Jednak Diego i Bartok zabili ich z łuków. Po drodze do Khorinis wybili jeszcze kilku poszukiwaczy i poszli złożyć raport lordowi Hagenowi.
-Czego się dowiedzieliście?
-Orkowie niedługo zaatakują. Spowolniliśmy ich zabijając najwyższych przywódców, ale i tak niedługo zaatakują. Mamy na przygotowanie najwyżej tydzień. - powiedział Diego
-Możecie odejść. - odrzekł markotnie lord
Grupa rozeszła się do domów. Lord Hagen usiadł w fotelu i zapatrzył się w kominek. Obmyślał, jak uratować Khorinis.

----------------------------------------------------------------------------------------------------

I znów, po długiej, ale nie aż tak, jak poprzednia, przerwie, kolejny rozdział!

Rozdział VII - Sojusze
Następnego ranka Hagen wezwał do siebie Bezimiennego i jego przyjaciół. Zamierzał przedstawić im sposób uratowania wyspy.
-O co chodzi, lordzie Hagenie? Czemu nas wezwałeś? - zapytał Bezimienny
-Wezwałem was, ponieważ wiem, jak moglibyśmy uratować Khorinis. - zaczął lord i ciągnął dalej - Jeśli orkowie teraz zaatakowaliby miasto, z pewnością nie dalibyśmy rady go obronić. Wszyscy: magowie, najemnicy, wojska miasta, łowcy smoków, musimy zawrzeć sojusz. Jeśli zgromadzimy dużą armię w Khorinis, być może uda nam się odeprzeć orków.
-Hmmm... ja też myślę, że to jedyne wyjście, lordzie Hagenie. - odezwał się Lee - Możesz liczyć na najemników i niektórych z łowców smoków.
-Spróbuję przekonać magów ognia do pomocy. - wypowiedział się Milten
-Ja zajmę się przekonywaniem magów wody. - powiedział spokojnie Vatras
-Świetnie, że mogę na was liczyć. Możecie odejść. - zakończył rozmowę Hagen.
Lee wysłał Gorna na farmę Onara, aby ten sprowadził najemników do Khorinis. Vatras poszedł z Laresem po magów wody, a Milten wyprawił się do klasztoru.
Gdy tylko Torlof zauważył Gorna, od razu krzyknął do niego:
-Hej, Gorn! Witaj! Co cię tu sprowadza?
-Witaj Torlof. Sprowadza mnie tu... niezbyt przyjemna rzecz. Niedługo orkowie zaatakują Khorinis! Lee wysłał mnie tu, żebym was sprowadził do miasta.
-Co? Orkowie zaatakują? Zwołam najemników i farmerów i powiem im wszystko.
Jak Torlof powiedział, tak zrobił, i po godzinie stali przed nim wszyscy najemnicy i farmerzy z farm Bengara, Onara i Sekoba. Było tu też kilku łowców smoków. Opowiedział im wszystko i zapowiedział, że jutro rano wymaszerują do Khorinis. Niektórzy jednak po prostu uciekli w góry. Byli to Dar, Raoul i Fester. Reszta została.
Milten wszedł do klasztoru, a następnie do kościoła. Odezwał się pierwszy.
-Witaj, mistrzu Pyrokarze.
-Witaj, Miltenie. Co cię tu sprowadza?
-Bardzo ważna sprawa. Orkowie mają zaatakować Khorinis!
-Co takiego?! To źle... bardzo źle...
-To prawda. Jednak, jeśli wszyscy zbierzemy się w Khorinis, mamy szansę na odparcie ataku orków.
-Czy przez "wszyscy", rozumiesz także najemników?
-Tak, mistrzu.
-Magowie nie będą współpracować z szumowinami!
-Ależ mistrzu... jeśli nie będziesz z nimi współpracował, zginiesz. Klasztor nie oprze się armii orków.
-Arghhhh... No dobra, magowie wyruszą do Khorinis... ale nie podoba mi się to.
-To była mądra decyzja, mistrzu Pyrokarze. - powiedział Milten i wyszedł z kościoła, po czym wszedł do swej komnaty i zasnął.
Lares z Vatrasem dotarli do magów wody. Podczas podróży natknęli się na poszukiwaczy, jednak wyszli ze starć bez szwanku.
-Witaj, Saturasie. - zaczął Vatras
-Witaj, Vatrasie. Czy jest jakiś ważny powód, dla którego tu przybyłeś.
-Bardzo ważny. Orkowie mają plan. Zamierzają zaatakować Khorinis! Przyszedłem do ciebie, aby zebrać magów wody...
-Hmm... orkowie dążą do zaburzenia równowagi między Beliarem i Innosem... myślę, że powinienem się zgodzić, ale muszę zapytać pozostałych magów. Co o tym sądzicie?
Pozostali magowie przez chwilę dyskutowali po cichu, a potem powiedzieli jednocześnie:
-Powinniśmy im pomóc.
-Więc postanowione. Jutro rano wyruszamy. Myślę jednak, że piraci i bandyci też powinni pomóc. Laresie, weź z tej skrzyni nieopodal bandycki pancerz i idź do obozu bandytów. Ty, Vatrasie pójdziesz do piratów.
-Tak, mistrzu Saturasie. - powiedział Lares
Vatras bez słowa wyruszył w kierunku obozu piratów. Chwilę po nim wyruszył Lares.
Mag wszedł do pirackiego obozu. Ludzie Grega dziwili się, że ktoś taki ich odwiedza, ale nie zatrzymywali go. Vatras bez przeszkód doszedł do chaty Grega i zaczął mówić:
-Witaj, piracie.
-Cóż się u licha dzieje?! Mag w obozie piratów?! Świat stanął na głowie! Tak, czy inaczej, witaj. Cóż cię tu sprowadza?
Vatras wyjaśnił całą sprawę, a Greg zgodził się, nawet kiedy dowiedział się, że być może pomogą też bandyci. Piraci z Gregiem i Vatrasem na czele, wyruszyli w kierunku obozu magów.
Tymczasem Lares dotarł do obozu bandytów. Nie miał problemów z dojściem do celu. Gdy wyjaśnił całą sprawę Thorusowi, ten także się zgodził. Zorganizowanie bandytów trochę potrwało, więc dopiero następnego ranka dołączyli do magów wody.
W południe do miasta dotarła ogromna ilość ludzi. Najemnicy, myśliwy, łowcy smoków, bandyci, piraci, wodny krąg, magowie wody i ognia. W mieście podniosła się wrzawa. Lord Hagen był z początku zdenerwowany, że przyprowadzono bandytów i piratów, jednak później zgodził się ich uniewinnić w zamian za pomoc w obronie miasta. Resztę dnia spędził z Lee, Pyrokarem, Saturasem i lordem Andre na ustalaniu strategii. Wiedział, że ta bitwa nie będzie łatwa.

----------------------------------------------------------------------------------------------------

rozdział VIII - Bitwa

W mieście trwały przygotowania do wielkiej bitwy z orkami. Obywatele byli masowo werbowani w szeregi straży miejskiej. Farmerzy otrzymywali pancerze najemników i byli szkoleni we władaniu bronią. Reszta ludzi także trenowała. W końcu nadszedł ten dzień... do Lorda Hagena przybiegł zdyszany zwiadowca i spróbował powiedzieć:
-Lo..lordzie...
-Spokojnie. Złap oddech i powiedz mi, co masz powiedzieć.
-Lordzie! Orkowie! Widziałem wielką armię orków! Najdalej za trzy godziny dotrą do miasta! Zaatakują od wschodu!
-Orkowie... musimy przygotować obronę! Możesz odejść!
Przywódca paladynów kazał rozgłosić to po całym mieście. Gdy wszyscy się dowiedzieli, zaczęto rozstawiać żołnierzy przy wschodniej bramie. Obroną wschodniej bramy dowodzili Lord Hagen oraz Lee. Ten drugi pomyślał, że jego nowy topór będzie miał teraz szanse przejść chrzest bojowy. Wszystkie kobiety poza Cassią były schronione w górnym mieście. Ona nie dała się przekonać. Chciała walczyć.

Jakiś czas później...
Zauważono nadciągających orków. Dowódca strzelców, Wilk, wydał rozkaz:
-Strzelać!
Strzały i bełty pomknęły w kierunku zielonoskórych. Część z nich padła. Po chwili Wilk krzyknął:
-Strzelać bez rozkazu!
Orkowie zostali znów ostrzelani. Tym razem dołączyli się także magowie. Ostrzał trwał i trwał. Na murach leżało sporo specjalnie przygotowanych mikstur many, strzał i bełtów. Szamani i kusznicy zielonoskórych nie pozostawali dłużni. Strzelali w kierunku ludzi, jednak trudno było im celować, gdyż oni byli skryci za murami. Nagle orkowie rozstąpili się. Kilku ludzi przeraziło się - zielonoskórzy wprowadzili taran! Natychmiast zaczęto skupiać ostrzał na orkach niosących machinę wojenną. Choć szybko padali, natychmiast zastępowali ich następni. W końcu taran dotarł do bramy i zaczęto ją rozbijać. Choć ludzie dalej strzelali w kierunku taranu, to orkowie w końcu dali radę wyważyć bramę. Przez nią wlała się do Khorinis masa zielonoskórych.
-Cholera! Łucznicy i kusznicy! Na ziemię! - zawołał Wilk
Rozpoczęła się walka. Ludzie radzili sobie całkiem nieźle. Każdy ranny był leczony przez paladyna, bądź maga. W powietrzu latały strzały, bełty, kule ognia, pioruny i czary paladynów. Wielu orków padało trupem, choć ludzie też nie pozostawali bez strat. Zielonoskórych ciągle było jednak dużo. Karras, aby wywołać zamieszanie, przywołał kilkanaście szkieletów-goblinów na tyłach armii orków. Udało mu się. Choć małe stworki szybko zginęły, zabijając jedynie czterech orków, to zamieszanie jednak było. Wkrótce orkowie znów sformowali normalny szyk i zaczęli ponownie strzelać do ludzi kulami ognia i bełtami. Obrońcy miasta walczyli niczym lwy. Nikt nie chciał oddawać życia, więc walczył z całych sił. Greg zabijał orka za orkiem. Wybierał najczęściej tych elitarnych. Gdy został ranny, po prostu wypił miksturę uzdrawiającą i znów walczył. Bezimienny siał popłoch Szponem Beliara. Zwykli orkowie bali się z nim walczyć. Jedynie elitarni oraz szamani śmieli go atakować. To bardzo pomagało w walce. Wszyscy magowie zadawali orkom spore straty. Wybuchające kule ognia świetnie sprawdzały się w tłumie zielonoskórych. Gromy magów wody zwykle zabijały od razu. Diego, Wilk i Cavalorn świetnie strzelali. Od początku bitwy ani razu nie chybili. Gorn, Angar, Thorus, Lee, Torlof i Cord sformowali się w szereg i ramię w ramię atakowali wrogów. Trupy zielonoskórych leżały gęsto na ziemi tam, gdzie przeszła ta grupka. Lares i Lester, dzięki precyzji, z jaką uderzali, także zadawali orkom duże straty. Niestety, obywatele niedawno zwerbowani na strażników oraz farmerzy-najemnicy spisywali się w walce raczej kiepsko. Zabijali mało orków, a sami często tracili życie lub odnosili rany. Szala zwycięstwa zaczęła przechylać się na stronę orków. Magowie w pewnym momencie przestali atakować i zaczęli szeptać między sobą. W końcu ze zdecydowaniem wymalowanym na twarzach zaczęli szeptać jakieś dziwne słowa. Połączyli swą moc i po chwili z nieba zaczął lecieć deszcz płomieni i lodowych odłamków. Co dziwniejsze, całe zaklęcie nie niszczyło budynków, ani nie zabijało ludzi. Tylko orkowie odnosili szkody. Magowie padli nieprzytomni z wyczerpania, jednak ludzie wiedzieli, że już niemal wygrali. Orkowie nie mają szans. Lee wydał jednak dziwny rozkaz:
-Wycofać się!
To dało orkom nadzieję. Ludzkie wojska zaczęły bezładnie się rozbiegać. Niedobitki orków wbiegły do miasta. Potem jednak okazało się, że była to pułapka. Właśnie tego chcieli ludzie. Otoczyli oni orków i zaczęli ich wybijać. Choć zielonoskórzy się bronili, to jednak wkrótce zostali wybici do ostatniego.

Po bitwie...
Gdy wszyscy już odpoczęli po ciężkim boju, Lord Hagen rozkazał:
-Orkowe ścierwo wyrzućcie. Niech je pożrą szczury. Martwych ludzi pochowajcie.
Po wykonaniu rozkazu wszyscy zebrali się przy zbiorowym grobie ludzi i pomodlili się, by wszyscy ludzie dostali się do królestwa Innosa. Później, po zakończeniu obrzędów, Hagen powiedział do jednego ze strażników:
-Melduj o stratach.
-Straciliśmy 28 strażników, 30 obywateli, 16 farmerów, 59 bandytów, 19 najemników, 3 łowców smoków, 5 nowicjuszy i 4 piratów.
-Hmmm... straty są duże, ale dobrze, że nie straciliśmy ani jednego maga. Możesz odejść.
Strażnik odszedł. Wszyscy, łącznie z Hagenem udali się do domów. Musieli odpocząć po ciężkim dniu...

----------------------------------------------------------------------------------------------------

Ciąg dalszy nastąpi...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez xxxl dnia Pią 19:55, 25 Cze 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gothard
Generał armii
Generał armii


Dołączył: 11 Lip 2008
Posty: 3630
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 34 razy
Ostrzeżeń: 5/5
Skąd: wiem, że to czytasz?
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 08:54, 26 Cze 2010    Temat postu:

Cóż...pierwsze co mi się rzuciło w oczy to za mało szczegółowe opisy. Wszystko dla mnie tak napisane, że gdybym nie grał w Gothica po prostu bym nic nie wiedział a i tak ledwo cokolwiek zrozumiałem. Dialogi często przeważały opisy i w dodatku czasem nie wiedziałem kto, co mówi. Fabuła jednak jest z deka ciekawa co mnie przekonywało by doczytać to do końca. Ale i tak nic się nie dowiedziałem. 1/10 odemnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Martin
Wrzód(Zbanowany)


Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 2342
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 5/5
Skąd: Okolice Płocka
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 09:55, 26 Cze 2010    Temat postu:

Nie oceniam. Widziałem identyczne opowiadanie na Gothic Komiksy. Albo to plagiat, albo po prostu jesteś tą samą osobą.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cro
Generał armii
Generał armii


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 3371
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 45 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:00, 26 Cze 2010    Temat postu:

Jaki Plagiat... -,- .

xxxl jak wiem, też był na Gothic Komiksy. Nie oceniaj pochopnie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Diegorn
Rycerz


Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 1597
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: I tak nie wiecie gdzie to jest
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:12, 27 Cze 2010    Temat postu:

Nudne. Same dialogi, a opisy też bez sensu. Nawet nie chciało mi się czytać do końca. Odbicie zamku było za szybkie i ogólnie choćby walka z poszukiwaczami. Bohaterowie byli za bardzo zheroizowani. Bez problemów zabijali orków i innych. Ocena 2/10.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum GOTHIC WEB SITE Strona Główna -> Twórczość własna użytkowników Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin